Dzisiejszy felietonik historyczny pojawi się przed obchodami Wszystkich Świętych i dlatego też poświęcę go retrospekcji i wspólnej wizycie na jednym z największych cmentarzy w Polsce. Cmentarz Powązkowski – bo o nim mowa, założony ponad dwieście lat temu, dzisiaj panteon chwały i sławy, jest niewątpliwym muzeum pamięci. Obok polityków, wojskowych, duchownych, naukowców leży tu też ponad sześciuset farmaceutów.
Warszawskie Stare Powązki to miejsce pochówku wielu wybitnych postaci, zasłużonych dla kultury i narodu, uczestników powstań i wojen. Szacuje się, że od założenia pochowano tam ponad milion osób. Nekropolia powstała na działce ofiarowanej przez synów stolnika warszawskiego Melchiora Szymanowskiego. Był to czas, kiedy ze względów sanitarnych cmentarze w całej Europie zaczęto przenosić z dala od miejskiej zabudowy. Warszawiacy, przyzwyczajeni do pochówków na niewielkich cmentarzykach przy kościołach, początkowo niechętnie przyjęli cmentarz założony daleko od granic ówczesnej stolicy, nieopodal wsi Powązki. Kiedy w 1884 roku oddano do użytku cmentarz na Bródnie, liczba pochówków na Powązkach gwałtownie zmalała, cmentarz nabrał charakteru elitarnego.
Znajdujemy nazwiska warszawskich profesorów i pracowników naukowych, twórców i pracowników przemysłu farmaceutycznego, działaczy towarzystw naukowych, społeczników i publicystów, ale największą rzeszę ludzi tego zawodu stanowią nazwiska zwykłych pracowników aptek. Najczęściej nic nie mówiące, jednak jeżeli w zadumie puścimy wodze zawodowej fantazji, to zobaczymy kolegę odstawiającego ukręconą maść na apteczne repozytorium, ówczesną aptekarkę uspokajającą rozdygotaną matkę z dzieckiem na ręku czy też starego magistra, drapiącego piórem odpis recepty na sygnaturce. Wszyscy, niezależnie od tego kim byli, dzisiaj są sobie równi i stanowią nasze świadectwo.
W mogiłach leżą też botanicy, farmakolodzy, technolodzy środków leczniczych i społecznicy – wszyscy związani bezpośrednio i pośrednio z szeroko pojętym aptekarstwem. Na Cmentarzu Powązkowskim jest też sporo mogił żołnierskich i powstańczych, gdzie na płytach i tablicach przewijają się słowa „mgr farm.” czy „aptekarz”.
Pełne artyzmu pomniki zachowały się na grobach prof. Jerzego Aleksandrowicza z narzutowym głazem przywiezionym saniami z jego rodzinnych stron pod Sejnami, prof. Stanisława Biernackiego z białego włoskiego marmuru, prof. Teofila Lesińskiego i jego ojca Ignacego – właścicieli znanej warszawskiej apteki, prof. Józefa Celińskiego i syna Juliana właściciela apteki koło Bramy Honoraty, Eneasza Mac Donalda – aptekarza i literata, Karola Nowodworskiego – aptekarza i znanego bibliofila, Michała Sołtykiewicza – właściciela apteki i jego syna Stanisława w kaplicy przy Al. Katakumbowej, czy też grobowca rodziny Spissów z piękną rzeźbą popiersia Stefana – dłuta Andrzeja Prószyńskiego.
Myślę, że warto poświęcić kilka słów niektórym mogiłom, a właściwie leżącym w nich ludziach. Wspomniany prof. Aleksandrowicz (1819-1894) był założycielem i dyrektorem Ogrodu Pomologicznego w Warszawie, gdzie nota bene tworzył pierwszą w Polsce szkołę ogrodniczą. Był pionierem ochrony roślin, pszczelarstwa i jedwabnictwa. Teofil Lesiński (1821-1860), od 1847 roku profesor farmacji i farmakognozji w Szkole Farmaceutycznej, a następnie od 1857 roku, aż do śmierci, profesor chemii Akademii Medycznej Chirurgicznej. W grobie leży ze swoim ojcem Ignacym. Obaj z pokolenia na pokolenie byli właścicielami apteki przy ul. Przejazd w Warszawie.
W kwaterze c-VI-7 spoczywa Antonina Leśniewska (1866-1937), pierwsza kobieta, która w 1901 roku otrzymała dyplom magistra farmacji. W tym samym roku założyła w Petersburgu „Pierwszą Żeńską Aptekę”, gdzie prowadziła kursy farmaceutyczne dla kobiet. Od 1933 roku, aż do śmierci, była właścicielką apteki „Marszałkowskiej”. Zapisała się też jako patronka Muzeum Farmacji w Warszawie. Z profesorem Leśniewskim nie łączyły ją żadne więzy rodzinne. Niedaleko znajduje się grób prowizora Florentyny Stankiewicz, która kierowała wspomnianą żeńską apteką, równocześnie wykładając recepturę na żeńskich kursach Antoniny Leśniewskiej.
Karol Nowodworski (1851-1902) imponuje bogatym wykształceniem. Od 1874 roku prowizor i aptekarz, studiował w Warszawie, Paryżu (Sorbona), Genewie. Zapalony bibliofil, a w ostatnich dwóch latach życia kierownik apteki Szpitala w Tworkach. Zasłużył się przekazaniem swojego bogatego księgozbioru Warszawskiemu Towarzystwu Farmaceutycznemu. Warto wspomnieć również o działaczu niepodległościowym Stanisławie Strońskim, do 1863 roku zarządcy apteki w Szpitalu Dzieciątka Jezus. Zesłany za udział w powstaniu na Syberię, po ogłoszeniu manifestu, powrócił w 1874 roku do kraju i założył pierwszą w Polsce fabrykę… mebli żelaznych!
Ciekawe są też motta nagrobne. Na grobie prof. Józefa Bełzy (1805-1888), współzałożyciela i sekretarza Szkoły Farmaceutycznej, ojca polskiej toksykologii, widnieje napis: „Dwa źródła sączą napój czysty: rodzinna strzecha i grób ojczysty”. Z kolei na grobie prowizora Czesława Goebala wyryto: „Człowiek dobry, co nawet w mrokach swego bólu umiał zachować dla bliźnich uśmiech” – co sugeruje cierpienie w długiej i bolesnej śmiertelnej chorobie.
Są na Powązkach grobowce, są też skromne groby, gdzie poza imieniem i nazwiskiem jest tylko napis mgr farm. lub aptekarz. Niestety na wielu z nich czas i wojny zatarły napisy, a może ich nie było. Dopóki na grobie jest napis jest on „żywy” i przemawia do naszej wyobraźni. Gdy czas zaciera inskrypcje grub traci dar mowy, może kiedyś…
Każda rzecz czy istota pragnie zachować swoje istnienie. My również dążąc do doskonałości pozostawiamy ślad niezapomnienia, który oby jak najdłuższy, kończy się mogiłą, a jego wiecznym przedłużeniem jest nagrobny napis. Ważne więc, aby podążając drogą życiową i zawodową zasłużyć na godne słowa. Pamiętajmy: Życie dobrze użyte jest długie (Leonardo da Vinci).
Ten refleksyjny, o zabarwieniu historycznym felietonik zlustrowałem zdjęciem grobowca znanej warszawskiej rodziny Spiessów – fabrykantów z pokolenia na pokolenie produkujących w swoich zakładach środki farmaceutyczne, litografią Walkiewicza przedstawiającą XIX wieczne Powązki oraz pracą Józefa Pankiewicza z 1888 roku przedstawiającą Powązki w Dniu Zadusznym.
(Zbigniew Madurowicz)
Z dnia: 2015-11-03, Przypisany do: Nr 20(523)